Kliknij tutaj --> 🐾 brudne dziecko to szczęśliwe dziecko

Brudne dziecko - to szczęśliwe dziecko 李 Moje szczęście #brudnedzieckotoszczesliwedziecko #mojeszczescie #dzieckowgorach #dzieckonaszlaku #photokind #canon # Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko. Dzieci dzielą się na dwie kategorie: te szczęśliwe i te czyste. Naprawdę tak jest. Zanim więc ubierzesz dziecku najlepsze spodnie albo białe rajstopki (wersja dla dziewczynek), to zastanów się, czy będziesz umiała je potem doprać. Nie licz na to, że dziecko wspaniałomyślnie się nie pobrudzi. Brudery Dla Dzieci - porównanie cen ubrań i akcesoriów w sklepach internetowych. Polecamy EWA COLLECTION BODY Z SUKIENKĄ Z KOŁNIERZYKIEM, BRUDNY RÓŻ - BRUDNY RÓŻ, Pajac z kapturem brudny róż - Moje brudne, szczęśliwe dziecko Jeszcze w ciąży będąc dałam się nabrać na bajkę opowiadaną przez wielokrotnie dzieciatych, o tym, że mając jedno dziecko to hajlajf, życie to kraina mlekiem i miodem płynąca, normalnie cud miód i orzeszki kurde. 1. Brudne dziecko. Mówi się, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko i zapewne wiele w tym prawdy. Maluchy uwielbiają doświadczać i próbować nowych rzeczy. W końcu w ten sposób poznają świat. Site De Rencontre Paris 100 Gratuit. Ile razy zastanawiałaś się, czy publiczny plac zabaw i piaskownica są dobrym miejscem spędzania czasu z dzieckiem? Czy zabawka, należąca do innego dziecka i wkładana do buzi przez naszą pociechę w chwilach nieuwagi nie stanowi dla niego zagrożenia? Jak ochronić dziecko przed chorobą ale nie zabrać mu dzieciństwa? Mówi się, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko. Jak zatem podejść do sprawy i nie stracić głowy? Współczesny kult czystości, środki antybakteryjne i codzienna dezynfekcja smoczków i butelek. Tylko czy chowając pociechę w sterylnych warunkach na pewno zapewniamy mu idealne warunki do dorastania? Higiena jest bardzo ważna ale we wszystkim trzeba zachować umiar. Swobodne, szalone i bardzo brudne zabawy na dworze sprzyjają rozwojowi prawidłowej postawy i masy mięśniowej. Dziecko wspina się, pokonuje przeszkody i łapie… tlen! A ruch to zdrowie, dzięki czemu dzieci te są mniej otyłe i bardziej sprawne intelektualnie. Kontakt z bakteriami jest kluczowy dla budowania układu immunologicznego dziecka. Jego “mały” organizm uczy się odróżniać dobre i złe bakterie, a następnie buduje naturalną barierę ochronną. Przesadna higiena przeciwdziałająca normalnej kolonizacji bakteryjnej przewodu pokarmowego prowadzi do braku rozwoju tolerancji na alergeny, jak i wyhamowania prawidłowej odpowiedzi immunologocznej typu Th1. Wzrost higieny i zmniejszona ekspozycja przede wszystkim na bakterie i pewne typy wirusów wiąże się ze wzrostem częstotliwości alergii [Im wyższy poziom higieny tym więcej alergii- paradoks naszych czasów. Marcin Krotkiewski, Kazimierz Madaliński]. Dbanie o czystość rzeczy otaczających dziecko nie jest niczym złym. Jest to wręcz wskazane również ze względu na choroby pasożytnicze, kojarzone z faktem “brudnych rąk”. Problem zaczyna się jednak, gdy chcemy wprowadzić całkowicie sterylne warunki środowiskowe. Stosujemy antybakteryjne mydła (zwykłe, przeznaczone dla dzieci w zupełności wystarczy!) i inne środki myjące o takich właściwościach. Nadużywanie leków antybakteryjnych (antybiotyków i nie tylko) prowadzi do eliminacji mikroorganizmów, które pomagają wzmocnić system immunologiczny. Wiadomo, że produkty tego typu czasem są konieczne (o takich sytuacjach nie mówię). Nie należy ich jednak nadużywać, ponieważ jednocześnie prowadzą do całkowitego uodpornienia na leki oraz eliminacji pożytecznych bakterii. Zamiast skupiać się na zabijaniu bakterii, powinniśmy zadbać, aby te mogły się rozwijać. Wspierając zdrowe bakterie, robimy wielką przysługę naszemu dziecku. Okazuje się, że mikroorganizmy przebywające w ciele nie tylko ograniczają rozwój alergii ale też występowanie infekcji ucha i dróg moczowych, bólu brzucha oraz biegunki. Czasem pomagają one zwalczyć kaszel, przeziębienie i gorączkę. Tak więc bakterie nie są wcale takie złe! Higiena jest ważna. Jej całkowity brak to również poważne zagrożenie. Jednak w higienie, jak we wszystkim, konieczny jest zdrowy rozsądek. Co to oznacza? Nawyk mycia rąk (mydłem!) przed jedzeniem i po każdym pobycie poza domem, Przecieranie rąk chusteczkami antybakteryjnymi po zabawie na czworaka w miejscu publicznym (jeszcze przed powrotem do domu), Mycie plastikowych zabawek i pranie pluszaków (raz na dwa tygodnie, a szczególnie po wizycie przyjaciół z dziećmi), Nauka niewkładania do buzi przedmiotów znalezionych w piaskownicy czy na podwórku (im szybciej tym lepiej), Codzienna kąpiel i dokładne mycie gąbką całego ciała dziecka, Dokładne mycie owoców, warzyw, jajek! i wszystkiego co je dziecko. Mycie podłogi w domu dwa razy w tygodniu (ja myję wrzącą wodą, bez detergentów). Nie jest konieczna zatem sterylizacja środowiska dziecka i ograniczanie kontaktu z rówieśnikami. Najlepszą profilaktyką groźnych chorób są szczepienia i probiotyki. Właściwa flora w organizmie dziecka jest niezwykle istotna. W przyrodzie nie ma pustki i deficyt dobrych bakterii oznacza zajęcie ich miejsca przez te złe, chorobotwórcze. Prawidłowa flora utrudnia przyleganie “złych bakterii” do ściany jelita oraz zużywa składniki pokarmowe, którymi żywią się groźne mikroby. Poza tym wzmacnia aktywność i skuteczność limfocytów (ciał odpornościowych) oraz makrofagów (komórek, które wychwytują ciała obce, np. bakterie, grzyby i wirusy). Co więc powinniśmy zrobić? Dbać o prawidłową, różnorodną i zbilansowaną dietę (niedobór składników odżywczych również sprzyja infekcjom). Podawać dziecku dużo warzyw oraz jogurty i produkty kiszone (ogórki, kapusta w przypadku starszych dzieci). Ograniczać cukry (sprzyjają rozwojowi grzybów). Można też podawać probiotyki w postaci kropli lub saszetek (Dicoflor krople, Multilac baby). Ciekawostka: Badania z 2007 roku, przeprowadzone przez naukowców na Uniwersytecie w Bristolu, sugerują, że bakterie zawarte w glebie aktywują neurony w mózgu do wydzielania serotoniny znanej jako hormon szczęścia. To wyjaśnia radość jaką daje ludziom ogrodnictwo i szał dzieci wskakujących do piaskownicy czy plaży. Wcześniejsze studia dowodzą też, że zabawa w przyrodzie uspokaja i zmniejsza podatność na depresję oraz nadpobudliwość nerwową. Brudne dziecko to… szczęśliwe dziecko!Każda z nas z pewnością pamięta kiedy „utaplana w błocie”, ze ślimakiem w ręku przemierzała ogródek, by z radością pochwalić się swym cennym znaleziskiem z najbliższymi. Przejęcie i radość rodziców, dumnych dziadków i wszystkich obecnych ciotek i wujków była tak wielka, że nikt nawet nie myślał o tym, że się pobrudziłaś. Dlaczego więc teraz często daje się słyszeć: „Uważaj, pobrudzisz się!”, „Nie biegnij bo się spocisz!”, „Zostaw, to obrzydliwe!”? Oddajmy dzieciństwo dzieciom, bo to ich uśmiech, a nie czyste ubranko i gładkie rączki, jest najważniejszy...Kiedy zatem następnym razem, będziesz chciała po raz kolejny poprosić swoje dziecko o to by bawiło się tak żeby się nie pobrudzić lub wywrócić, zastanów się chwilkę i zamiast tego, zaproponuj swojej pociesze ciekawe, a przy tym bezpieczne dla niej zabawy. Oto kilka propozycji:Malowanie farbami od zawsze jest jedną z najchętniej wykonywanych przez dzieci zabaw. Pozwól zatem by Twoje dziecko w pełni odkryło ich tajemnicę za pomocą… paluszków. Nie tylko będzie to dla niego frajda i możliwość w pełni twórczego wyrażenia siebie, ale także ogromna dawka wiedzy – pozna ich konsystencje, dokładnie poczuje zapach, a co więcej poczuje się lepiej podczas malowania. Pędzelek w jego ręku może być bowiem czymś z czym nie czuje się pewnie. Dla odważnych polecam malowanie stopami. Wypróbowałam! I nigdy nie zapomnę okrzyku i błysku radości w oku mojej podopiecznej! Będziesz potrzebować farb (najlepiej plakatowych bo można dobrze zanurzyć w nich paluszki), dużej kartki papieru (najlepiej kilka, bo zabawa z pewnością na jednej się nie skończy), dużej ilości wody i dziecko uwielbia spędzać czas w kuchni. Na początku bawi się naczyniami i akcesoriami kuchennymi, później zaczyna wysypywać makaron i mąkę, a na końcu pragnie szczerze pomóc mamie w przygotowywaniu posiłków. Pozwól mu na to! Wystarczy odrobina mąki, wody i kawałek stołu by Twoje dziecko poczuło się jak prawdziwy szef kuchni. W takiej sytuacji milusiński nie tylko poczuje się potrzebny, ale także wiele się nauczy… Kto wie, może kiedyś naprawdę zostanie mistrzem sztuki kulinarnej?! Od czegoś trzeba jednak zacząć… i nie martw się, że będzie brudny on, stół i połowa mieszkania (bo z pewnością będzie roznosił mąkę po dywanach i dotykał rączkami wszystkich mebli). Możesz np. umówić się z dzieckiem, że po wspólnym gotowaniu należy posprzątać. Klej z mąki i wody łatwo schodzi, nie martw się! Przyda się wszystko co masz w kuchni,a nie będzie Ci potrzebne w najbliższym czasie i jest bezpieczne dla Twojego dziecka oraz duża doza ważne jest by dziecko spędzało jak najwięcej czasu na podwórku – dotleni się, zahartuje, a przy tym będzie zadowolone ze spędzonego ciekawie czasu. Nasze propozycje „brudnych zabaw” na świeżym powietrzu:„W czasie deszcze dzieci się nudzą…” – może i tak, ale tylko w sytuacjach kiedy nikt nie potrafi znaleźć im odpowiedniego zajęcia. Jest mnóstwo atrakcji kiedy z nieba pada deszczyk (oczywiście bierzemy pod uwagę drobny „kapuśniaczek” podczas którego możliwe jest spacerowanie). W takich sytuacjach wystarczy włożyć dziecku kalosze i płaszczyk przeciwdeszczowy. Zabawy znajdą się same, a pierwszym punktem zaczepienia są kałuże: można w nich skakać, przeskakiwać je, okrążać lub szukać patykiem skarbów. Można zatańczyć „taniec słońca” (jaką frajdę będzie miał maluch, kiedy słoneczko wyjdzie zza chmur) lub zbierać ślimaki. Uśmiech murowany!W dni pogodne jeszcze łatwiej zapewnić dziecku dużą dawkę atrakcji. Pozwól mu sturlać się po trawie, pobawić w ziemi czy zrobić orła na śniegu…… kiedy zobaczysz jego uśmiech i wdzięczność w oczach zrozumiesz, że czasami warto przemilczeń to, co akurat wymyśliło Twoje dziecko! Na zewnątrz temperatura w okolicach 0 stopni, w powietrzu woda – ciężko powiedzieć, że pada, bo krople deszczu oblepiają wszystko lecąc z jednostajnie wiejącym od północy wiatrem. Ręce marzną po 5 minutach bez rękawiczek, w butach mokro natychmiast – lód pośniegowy przykrywają kałuże. To pogoda, w czasie której większość polskich przedszkolaków spędza czas w sali zabaw. W norweskiej placówce Stordalen w miejscowości Bodo dzieci biegają na zewnątrz. Nikomu, ani dzieciom ani nauczycielom, nie przeszkadza pogoda. Niektóre z dzieciaków wspinają się na kolanach po oblodzonej górce i zjeżdżają na pupach, inne przelewają lodowatą wodę z kałuży do kałuży, inni amatorzy zabaw hydrologicznych obserwują pianę tworzącą się w rozpuszczającym się śniegu. Tylko my, osoby odwiedzające placówkę, wydajemy się być lekko zdziwieni tym, jak dzieciaki spędzają czas. Norweskim leśnym przedszkolom poświęcono już wiele tekstów, które w pełnym zachwytu tonie opisują, że „da się”, „można” i „dzieciaki to lubią”. W tym materiale chciałabym nie tylko skupić się na tym, że najprostsze rozwiązania w edukacji działają najlepiej. Znacznie bardziej zależy mi na omówieniu celów i założeń pracy z małym dzieckiem, a także sposobów realizacji tych planów, których najbardziej widowiskowym elementem są szczęśliwe i ubrudzone dzieci. Jakie cele, idee i założenia pracy stoją za leśnymi przedszkolami? Program Podstawa programowa edukacji przedszkolnej obejmuje dzieci w wieku od roku do skończenia piątego roku życia. Jednym z zapisów, który realizują wszystkie przedszkola – w mniej lub bardziej rygorystycznej wersji – to zalecenie realizacji większości zajęć z dziećmi poza budynkiem. Sposoby realizacji treści, które zapisane są w podstawie, realnie zależą więc od tego, jaka jest pora roku i pogoda. Dopasowanie uczenia się do pór roku nie jest więc w tym wypadku tylko życzeniowym sloganem, a koniecznością, której trzeba sprostać. Co do liczby miejsc w placówkach – każde dziecko, którego rodzice zdecydują, że ma iść do przedszkola, znajdzie w publicznych lub prywatnych placówkach miejsce. Rekrutacja do przedszkoli jest jedna i obejmuje placówki prywatne i publiczne, w których czesne ustalane jest odgórnie i ma stałą wysokość. Jeśli rodziców nie stać na czesne, mogą się ubiegać o dofinansowanie pobytu dziecka w placówce. Leśne przedszkola cieszą się jednak największą popularnością i do nich jest więcej chętnych niż jest miejsc. Na zewnątrz Norwescy urzędnicy i decydenci edukacyjni ponad dwadzieścia lat temu uznali, że przebywanie na zewnątrz służy dziecku i wpisali takie zalecenie do podstawy programowej. Okazało się jednak, że nauczyciele niechętnie wychodzą z dziećmi na dwór. Zamiast karać, zadano więc sobie pytanie, co może być przyczyną tego, że mimo wyraźnego wskazania w podstawie programowej, dzieci nadal siedzą zamknięte w salach. Analiza tej sytuacji pokazała, że nauczyciele po prostu nie mają odpowiedniego stroju do przebywania cały dzień poza salą zajęciową. Odkąd nauczyciele dostają od placówek „stroje służbowe”, które chronią przed wiatrem, wodą i zimnem, problem został zminimalizowany. Zapis w podstawie programowej o przebywaniu przez większość czasu na zewnątrz jest obecnie czymś równie oczywistym jak to, że dzieci muszą się bawić. Norweskie dzieci, niezależnie od tego, do jakiej placówki chodzą, większość czasu spędzają na zewnątrz. Jeśli pada – nie szkodzi, ubrania chronią je skutecznie przed przemoczeniem i wyziębieniem. Trywialna prawda – nie ma złej pogody, tylko ubranie może być złe – jest tu realizowana w każdej grupie przedszkolnej. Poziomy i piony Nauczycielki rzeczywiście podążają za dzieckiem – zarówno w tym, co dzieci robią, ale także w czasie wspólnych posiłków i rozmów. Nauczyciele starają się fizycznie znaleźć na tym samym poziomie, co dziecko – kiedy rozmawiają z dziećmi kucają, siadają obok dziecka, patrzą mu w oczy. Nie widziałam ani jednej interakcji pomiędzy dzieckiem i nauczycielami, kiedy nauczyciele mówiliby do dziecka, patrząc na nie z góry. Wspólnota W większości kultur wspólnotę manifestuje się poprzez i w trakcie posiłku. Podobnie dzieje się w norweskim przedszkolu. Nauczycielki jedzą posiłki wspólnie z uczniami, przy wspólnym stole. Same meble wyglądają inaczej – dzieci nie siedzą przy malutkim stoliku na niskich krzesełkach – jedzą umieszczone w wysokich siedziskach przy normalnym, pełnowymiarowym blacie. O ile na spacerach i w zabawie nauczyciel fizycznie zniża się do dziecka, o tyle przy posiłkach to dziecko „wędruje” wyżej, aby być na równym poziomie z nauczycielem. Tym samym, każda ze stron wykonuje jakiś „wysiłek”, aby pozostawać na jednym poziomie. Dziecko jako twórca Ściany norweskiego przedszkola wyglądają mało dekoracyjnie. Wykończone na biało, nie ma na nich żadnych kolorowych obrazów, ilustracji, postaci z bajek, wyciętych z gazet zwierząt. Jedyne, co pojawia się na ścianach, to prace dzieci, a te potrafią być różne i nie zawsze trafiają w gusta znawców kanonów sztuki. Na ścianach wieszane jest tylko i wyłącznie to, co samodzielnie przygotują dzieci. Przedszkole jest ich przestrzenią – ściany są kolejnym miejscem, które ma pomóc dziecku w rozwoju jego ekspresji. Dzieci są gospodarzami miejsca, a jako gospodarze są odpowiedzialni za wygląd i wystrój miejsca. Zaufanie Najtrudniejsze okazuje się to, co nie wymaga żadnych nakładów finansowych. Wiele osób, porównujących systemy polski i norweski słusznie zauważa, że Norwegia przeznacza na edukację znacznie więcej środków niż Polska. To prawda. Istotą tego systemu zdaje się być jednak zaufanie każdego z uczestników działań edukacyjnych do funkcjonowania każdego z elementów systemu. Po pierwsze – nauczyciele ufają dzieciom. Wychodzą z założenia, że dziecko intencjonalnie nie dąży do zrobienia sobie krzywdy – jeśli wyjaśni mu się konsekwencje pewnych zachowań, dziecko z pewnością wykaże się dbałością o własne bezpieczeństwo. Wspinanie się na drzewa? Nie ma problemu. Zjeżdżanie pupą po oblodzonym śniegu? Czemu nie! Celem nauczycieli nie jest chronienie dziecka za wszelką cenę, a stwarzanie mu takich warunków do zabawy, aby samo mogło uczyć się dbania o własne bezpieczeństwo. Place zabaw wyłożone gumowymi zabezpieczeniami? Nie w norweskich przedszkolach. Po drugie – dzieci ufają nauczycielom. Mimo, że wspólna zabawa na zewnątrz sprawia wrażenie całkowicie nieogarniętego chaosu, żadne z dzieci nie płacze, żadne nie krzyczy, każde – jeśli ma kłopot – może liczyć na natychmiastową pomoc nauczycieli. Dzieci nie boją się tego, że zostaną skrytykowane, upomniane, ukarane. Są przekonane, że każdy ich problem będzie potraktowany serio, a nauczyciel będzie osobą, która szybko pomoże go rozwiązać. Zaufanie jest też osią kontaktu nauczycieli z rodzicami. Odpowiedzialność Trzylatka rąbiąca drewno! Maluch z prawdziwym nożem w przedszkolu? Nas to dziwi, a norweskie nauczycielki były zaskoczone naszym zdziwieniem. Wyjaśniały krótko – jak mamy uczyć dzieci ostrożnego obchodzenia się z niebezpiecznymi narzędziami, kiedy zamkniemy te wszystkie narzędzia w szufladach z zabezpieczeniami? Same opowieści i upomnienia „uważaj” nie działały i nie ma cudu, żeby zaczęły działać akurat teraz. Jeśli – mawiają norweskie nauczycielki – mamy nauczyć dziecko ostrożności, to musimy pomóc mu być ostrożnym. Rąbanie drewna, które w Norwegii uznawane jest za całkowicie naturalną czynność, którą każdy powinien opanować, jest także aktywnością, której efekty służą całej grupie – przy ogniu zapalonym z porąbanego indywidualnie drewna, można się wspólnie ogrzać. Zapraszam do obejrzenia zdjęć: Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript. Za uporządkowanie obserwacji z wyjazdu do Bodo dziękuję studentom i studentkom Wydziału Pedagogicznego UW, z którym prowadzę zajęcia w roku 2015/16. Iga Kazimierczyk

brudne dziecko to szczęśliwe dziecko